Listy 06 grudnia 2018
Nie ogarniam tego, co tu się dzieje - o. Kordian - Rafai, RCA, grudzień 2018 r.

Wojna to jeden z największych nonsensów ludzkości. Kiedy myślę o tym co dzieje się w Republice Środkowoafrykańskiej, cisną mi się do głowy następujące słowa: śmierć, zniszczenie, niesprawiedliwość, krzywda, okrucieństwo, podział, wrogość, zemsta, rozpacz, strach, głupota.

Trzy tygodnie temu gościliśmy na misji w Rafai Lekarzy Bez Granic. To jedna z najlepszych organizacji pozarządowych. Od nich dowiedziałem się, że Ali Darassa opuścił swoją bazę w okolicach Kombo i zapowiedział krwawą zemstę. Ali Darassa to miejscowy watażka, nadał sobie stopień generała i od lat sieje grozę, najpierw w szeregach Seleki a teraz UPC (Unitepour la paix en Cntrafrique – rebelianci muzułmańscy). Rozważaliśmy dwie możliwości: albo pójdzie na Bangassou (siedziba Lekarzy Bez Granic) albo w przeciwną stronę  - na Alindao.

W okolicach Bangassou i Alindao jest sporo wojska ONZ-tu, myśleliśmy, że nie będzie mógł wyrządzić dużych szkód. Niestety, nasze oceny były bardzo mylne. Zbiry Ali Darassa ruszyły w stronę Alindao powodując masową ucieczkę miejscowej ludności. Większość uciekających znalazła schronienie na terenie misji w Alindao (siedziba diecezji, duży teren ogrodzony murem, stare budynki pierwszej misji, katedra, szkoły, siedziba biskupa, itd.) W samym Alindao  doszło do zatargów i zginął jeden albo dwóch muzułmanów z UPC. W odwecie ludzie Ali Darassa zaatakowali uchodźców przy katedrze, bilans okrutny: około 40 zabitych, w tym dwóch kapłanów: wikariusz generalny diecezji Alinda ksiądz Blaise Mada i ksiądz Celestyn Gumbango. To była rzeź, ciała zmasakrowane, zdjęcia nie nadają się do publikacji. Katedra i pozostałe budynki zniszczone, splądrowane, albo spalone. Wojska ONZ-tu skuliły ogon pod siebie i schowały się, dlaczego - o tym później. Kolejna tragedia nie dającego  się przerwać łańcucha zemsty i nienawiści. Blaise Pascal już w XVII wieku uprzedzał, że najgroźniejszym rodzajem terroryzmu jest ten oparty na przekonaniach religijnych. Kiedy w informacjach radiowych RFI usłyszałem, że w Alindao w wyniku starć grup zbrojnych zginęło około 40 osób, pomyślałem tam nie ma nikogo, kto by im mógł przekazać prawdziwe informacje. Do radia dotarł więc oficjalny raport ONZ-tu, a ci już się bronią i najłatwiej powiedzieć, że były to walki grup zbrojnych a nie rzeź w obozie dla uchodźców. Niestety, z każdym kolejnym dniem te informacje były potwierdzane, czyli ksiądz Blaise i Celestyn byli uzbrojeni i walczyli z muzułmanami.

Tydzień później szykowałem się do podróży i nie miałem czasu oglądać dziennika France 24 z pozostałymi domownikami (nieliczny dziennik, który informuje o tym co dzieje się w Afryce) ale informacje o centralnej Afryce  zwróciły moją uwagę. Chodziło o niezwykłego drania o pseudonimie Rambo. To były żołnierz armii RCA , który jako wojownik Samoobrony zasłynął z niezwykłego okrucieństwa i ma na sumieniu wiele ofiar. Ale Rambo to nie tylko sadysta, to człowiek z ambicjami i zachłanny, kradł i rabował gdzie mógł. Sterroryzował jakiś okręg i wygrał wybory do parlamentu, został deputowanym. Wszystkie skargi złożone w prokuraturze zawisły w próżni, bo oskarżonego chroni immunitet parlamentarny. Rambo „parlamentarzysta” zamienił strój bojownika na garnitur ale nie rozstał się z bronią i charakterem. Kiedy przemówienie innego parlamentarzysty nie przypadło mu do gustu, zareagował po swojemu, wyciągnął broń i oddał kilka strzałów w sufit. Tym razem nie był już na swoim terenie, został aresztowany i pozbawiony immunitetu. Wszystkie oskarżenia wróciły do prokuratury. Wracając do dziennika France 24 - jakiś Europejczyk (nie wiem kto, ponieważ przyłączyłem się za późno, ale domyślam się, że działa w ramach wymierzania sprawiedliwości przestępcom wojennym), na pytanie dziennikarza o Rambo, odpowiada, że Rambo, jako przedstawiciel milicji chrześcijańskiej, będzie odpowiadał za zabicie wielu muzułmanów i nagle kamera pokazuje katedrę w Bangui. O co tu chodzi? Czyżby Rambo, jako bojownik Samoobrony, którą niektóre środki masowego przekazu nazywają milicją chrześcijańską, otrzymywał wytyczne z katedry? Czyli to Kościół katolicki stoi za tymi zbrodniami? Ten dziennik muzułmanom mógł się podobać, ja stanąłem jak wryty. Nie ogarniam tego, nie potrafię zrozumieć o co chodzi. O wydarzeniach w Alindao dziennikarze mogli nie być dobrze poinformowani, ale tu, ręce opadają. Jakaś poprawność polityczna, ale jaka? 

Teraz problem ONZ-tu. Większość żołnierzy ONZ-tu w RŚA to muzułmanie, w Rafai 100% (Maroko i Pakistan), dlaczego? Okazuje się, że ONZ ma duży problem z rekrutacją żołnierzy, chętni są głównie z państw muzułmańskich. Państwa rozwinięte nie mają żadnego powodu by wysyłać swoich żołnierzy na misje ONZ-tu, wręcz odwrotnie, jeśli żołnierze zginą, prezydent, który ich wysłał, będzie rozliczony przy najbliższych wyborach. Tymczasem państwa takie jak Maroko czy Pakistan mają przerośnięte amie a w kasie deficyt. Za każdego wysłanego żołnierza w najniższej randze ONZ płaci 1000 dolarów miesięcznie. Prawdopodobnie szeregowy w Maroku dostaje żołd w wysokości około 200 dolarów. Wyjeżdżając na misje może dostać o 50 dolarów więcej, bilans jest więc prosty - 750 dolarów zasili państwową kasę. Oficerowie zdobędą doświadczenie, zwłaszcza w operacjach wymagających współpracy z innymi, poprawią znajomość języka. Po zakończonej akcji wymagane dodatkowe wyposażenie, dostarczane przez ONZ, staje się ich własnością. Same korzyści, nie ma minusów i dlatego większość błękitnych hełmów pochodzi z krajów muzułmańskich. Niestety, w przypadku misji ONZ-tu, gdzie tłem w konflikcie jest islam, nie może wyniknąć z tego nic dobrego, wręcz przeciwnie. W maju tego roku Rafai (miejscowość, w której znajduje się nasza misja) zostało zaatakowane przez rebeliantów muzułmańskich z sąsiedniej miejscowości Zemio. Wojsko ONZ-tu, które miało nas chronić, wycofało się do swojej bazy pod pretekstem, że rzeka, która oddziela ich bazę od Rafai, uniemożliwia im udział w ryzykownym konflikcie (dowódca tłumaczył mi, że bał się, że jego żołnierze zostaną odcięci od bazy, nie będzie mógł ich wesprzeć ani chronić). Na początku listopada sytuacja się odwróciła, miejscowi chłopcy z Samoobrony ruszyli w kierunku Zemio, chcąc odzyskać Zemio przejęte przez rebeliantów muzułmańskich. 30 km od Zemio doszło do pierwszej bitwy i tym razem rebeliantów muzułmańskich wsparły trzy wozy pancerne ONZ-tu.
Oficjalna wersja brzmiała tak: patrol ruszył sprawdzić co się dzieje, czy są ranni. Kiedy wozy pancerne dotarły do miejsca konfliktu zostały ostrzelane przez Samoobronę więc odpowiedziały ogniem. Tak się jakoś składa, że kiedy atakowani są chrześcijanie, nie są w stanie udzielić pomocy, w przeciwnym wypadku, pomocy udzielają chętniej i skutecznie. W całym kraju wojska ONZ-tu z krajów muzułmańskich oskarżane są o stronniczość. Tymczasem ONZ żołnierzy nie muzułmańskich ma niewielki procent. Co nie znaczy, że nasze relacje z nimi są złe. Żołnierze Marokańscy są niezwykle gościnni. Kiedy w maju podczas opisywanego ataku dotarliśmy do ich bazy dowódca przyjął nas bez wahania, co więcej, dał nam do dyspozycji swój bungalow, a było to jedyne pomieszczenie z klimatyzacją, pozostali żołnierze mieszkali w namiotach.

Od półtora roku do Rafai nie dotarł żaden samochód z towarem, jeśli dziś jemy chleb, to tylko dzięki życzliwości żołnierzy marokańskich, którzy dzielą się z nami mąką i nie tylko. Republika Środkowoafrykańska jest dwa razy większa od Polski, a mieszka tu tylko cztery i pół miliona ludzi. Miejsca wystarczy dla wszystkich. Jeśli konflikt nie zostanie szybko rozwiązany, jeśli nadal będzie dochodziło do rzezi, jak ostatnio w Alindao, może okazać się, ze wkrótce problem będzie nie do rozwiązania, podobnie jak między Izraelem i Palestyną.

ONZ zatrudnia analityków, fachowców, którzy mogliby podjąć właściwe decyzje, tyle tylko, że analitycy bazują na informacjach dostarczanych z terenu, a jeśli dane te będą przekazywane tak, jak te przez RFI i France 24, to obawiam się, że konflikt w RŚA nigdy się nie skończy.

o. Kordian Arkadiusz Merta